Zapraszamy na:

SŁOWNIK

DZIECKO FOCH – młody osobnik nieletni, który swoją postawą wyraża niechęć do postępowania zgodnie z prośbami i zaleceniami osób dorosłych, sprawujących nad nim opiekę. Do ogólnego stanu sprzeciwu, wyrażanego popularnym słowem „nie”, dochodzi postawa zamknięta, czyli ręce skrzyżowane na piersiach oraz złowrogi wyraz twarzy: zmarszczone czoło, brwi zbiegające się u nasady nosa oraz lekki szczękościsk. Stan ten mija dość szybko, kiedy osobnik nieletni uświadomi sobie, że osoba dorosła nie zaspokoi przedstawionych przez niego żądań.

DZIECKO BAZAROWO-STRAGANOWE – osobnik nieletni charakteryzujący się przede wszystkim tym, że w miejscach kolorowych, obwieszonych bibelotami i durnostojkami, które można zakupić, odżywa. Często można ten stan określić jako „odradzanie się niczym feniks z popiołów”. Nabiera chęci do dalszych działań. Wstępuje w niego energia, która jeszcze chwilę wcześniej na szlaku jakby wyparowała całkowicie. Wygląd: świecące, duże oczy pełne nadziei i szeroki uśmiech. Do tego dochodzą podskoki, łapanie rodzica za rękę oraz werbalne komunikaty: „Chodź, tylko pooglądamy!”; „Jakie to ładne, jakie słodkie, nie mam czegoś takiego, a chciałabym!”; oraz w końcu: „Kupisz mi to? Proooooszę!". Efekt tych działań ze strony nieletniego pozostawiam każdemu do przemyślenia.

MAŁŻ SZANOWNY – człowiek z całą pewnością pełnoletni. O niego trzeba dbać, zajmuje się bowiem najcięższą pracą podczas naszych wycieczek. Wnosi, wwozi, wciąga osobniki nieletnie tam, gdzie zarządzi głównodowodzący wyprawami (tutaj tym kimś jestem ja). Małż ma tendencje do marudzenia. Często kończy wycieczki z dość dużą rezerwą i pesymizmem, w kwestii planowania następnych wyprawach, niemniej daje radę!

OBRAŻONA ONA ONA – różnica między Dzieckiem Foch a OBRAŻONA ONA ONA jest taka, że podczas gdy Dziecko Foch staje w miejscu i ruszyć się nie chce, to OBRAŻONA ONA ONA idzie, i to nawet w wyznaczonym przez opiekuna kierunku, ale…często chód jest dość nerwowy, z mocnym deptaniem ścieżki/drogi/chodnika. Ręce zwykle skrzyżowane na piersiach. Na pytanie czy coś się stało, odpowiedź wypowiadana przez zaciśnięte zęby brzmi „nie”. Mimo że OBRAŻONA ONA ONA się przemieszcza, to z tego stanu ciężej jest ją wyprowadzić niż z Dziecka Foch. Wyraz twarzy takiego osobnika – nie pytajcie… ale stwierdzenie „gdyby wzrok mógł zabijać” pasuje tu idealnie.

KWAŚNIAK – inaczej Kwaśna Mina. Pojawia się w procesie ewolucji Dziecka Foch. Kiedy dziecko osiąga pewien wiek, zmieniają się również jego zachowania. U nas Kwaśniak wystąpił pierwszy raz, gdy dziecko osiągnęło level 5,5 roku życia. Jest to dla nas świeżo zaobserwowane zjawisko, więc opis może się jeszcze zmienić przy bliższym zapoznaniu z tematem. Charakteryzuje się ściągniętymi ku dołowi brwiami, zwężonymi oczami, wpatrzonymi w rodzica w ten sposób, aby wywiercić w nim niewidoczną wirtualną dziurę. Można powiedzieć, że ten wzrok jest nieruchomy, a jednak świdruje. O ile Dziecko Foch prezentuje postawę zamkniętą i używa słowa „nie”, tak Kwaśniak ma wyprostowane ręce, które mogą się zaciskać w pięści. Do tego na pytanie rodzica, czy wszystko w porządku, słyszymy wycedzone między zębami, syczące długo w uszach „Taaak”. Cały czas uważnie obserwujemy młodego człowieka, ponieważ mina kwaśnieje z minuty na minutę. W końcu po wielu próbach nakłonienia młodocianego stworzenia i słowach wsparcia, np.: „Mów wreszcie, o co ci chodzi!”, dziecko się otwiera i wyjaśnia, co mu nie pasuje i jakie ma żądania. Zwykle są one nie do spełnienia przez rodzica. Kwaśniak mija niestety dopiero po dłuższym czasie. Rada dla rodzica: cierpliwie przeczekać.

 

O NAS

Ja jestem zwierzęciem typowo górskim – górzyste krajobrazy, wzniesienia, piękne szlaki otoczone bujną florą, mordercze wspinaczki w górę, ból kolan podczas schodzenia w dół… To jest coś, co kocham w naszych wyprawach najbardziej. Kocham każde góry, jednak moje serce zdecydowanie należy do Tatr.

Mój mąż, zwany przeze mnie Małżem, jest zwierzęciem wodnym. Lubi morską bryzę, fale, swobodne oddawanie się kąpieli w jeziorze, stawie czy rzece – wszędzie tam, gdzie można i gdzie nie można. Rzekłabym taki Wodnik Szuwarek. Dlatego tym bardziej doceniam fakt, że z poświęceniem, specjalnie dla mnie, popyla po górskich szlakach z ponad dwudziestokilowym nadbagażem na plecach (w postaci nosidła załadowanego naszą księżniczką) albo pcha ciężki wózek turystyczny.

Młodociana, nasza starsza córka, jest to zwierzę łąkowo-wodno-leśno-górsko-miastowe. „Pójdzie” tam, gdzie ją wniesiemy lub wwieziemy. Lubi spędzać z nami czas i odwiedzać nowe miejsca. A szczególnie… wszelkiego rodzaju stragany z bibelotami chińskiej produkcji.

Didulec to nasza młodsza córka. Świeżynka można powiedzieć, jeśli chodzi o podróże. Na razie dopiero zaczyna przygodę z poznawaniem nowych miejsc. Nie jest do tego zbyt entuzjastycznie nastawiona… ale mamy nadzieję, że uda nam się ją przekonać. Jak dotąd wszelkie przemieszczanie się środkami lokomocji umila nam wspaniałą pieśnią, zwaną przeze mnie „histerią bez wyraźnego powodu”.