Później ruszyliśmy na kładkę ku Wieżycy! No i tutaj nie poszło gładko. Ku przestrodze: nawierzchnia kładki zrobiona jest z metalowych płyt, które w niektórych miejscach odstają. No i my sobie po tej kładce tak idziemy, rozglądamy się na boki i nagle Młoda zaliczyła glebę ze ślizgiem w przód… No i jak zaczęła płakać, tak ją chyba usłyszeli w Jeleniej Górze. A czemu się przewróciła? Przed nią szedł Małż, który stanął na metalową płytę, ta płyta przez to podniosła się jeszcze wyżej (ta odstająca część) no i Młoda zahaczyła o wystający element nogą. Afera gotowa. Miała lekko zdarte kolana, ale bolało ją przeokropnie, również dłonie, którymi się podparła. No i tak ten wrzask (uzasadniony oczywiście) trwał dobre parę minut. Musiało to wyglądać dość intrygująco z tarasu Perły Zachodu… No ale wypadki się zdarzają, wiadomo.
Tak czy inaczej, zaliczyliśmy podczas tej wycieczki wieżę widokową, schronisko (lub gościniec – jak kto woli), piękne widoki, trochę Grecji, konkretną, wręcz teatralną glebę. No i ulewę, wiadomo. :D
Powrót w deszczu odbył się z Didulcem już w nosidle (nie ma co się dziwić, w sumie większość trasy szła na nóżkach zabezpieczona szelkami). Marsz żółtym szlakiem po asfaltowej drodze zajął nam 30 minut. Droga prowadzi Borowym Jarem – z górki, wzdłuż rzeki Bóbr. Po drodze mijamy ruiny dawnej papierni oraz elektrownię wodną Bobrowiec 1, a dalej również Cudowne Źródełko czy Most Kolejowy. Dla nas superopcja na powrót – droga szybka i prosta. Ale że należymy do tych, co lubią gdzieś powłazić wyżej i żeby na trasie coś się działo, to wejście zielonym szlakiem było strzałem w dziesiątkę! Cała trasa zajęła nam około 5 godzin. Ale to nie dlatego, że była dla nas trudna. A dlatego, że droga była naprawdę fajnym, pozytywnym wyzwaniem, z wieloma miejscami, gdzie przystawaliśmy i robiliśmy zdjęcia.
Kładkę położono, aby umożliwić przedostanie się do Perły Zachodu z dwóch stron rzeki, ale szlaki po jej drugiej stronie są obecnie mało dostępne i nieoznakowane. Wiem jednak, że ludzie również tamtędy spacerują. Zakładam, że wiedzą, jak i którędy przejść.
W Perle Zachodu zrobiliśmy sobie przerwę na obiad (mają bardzo smaczne kopytka) i deser. Małż tutaj miał gest, zamówił 3 sztuki deseru Perła Zachodu! I przynieśli nam… trzy sztuki ogromnych lodowych pucharów. OGROMNYCH! Po objedzeniu się postanowiliśmy wejść na wieżyczkę i później przejść wyżej opisaną kładką na drugą stronę, ponieważ znajdują się tam ciekawe formacje skalne o nazwie Wieżyca (podobno najwyższa skała z tej formacji nazywa się Płetwa). Jak postanowiliśmy, tak zrobiliśmy, tylko że zaczęło padać. W związku z tym przygotowani jak zawsze (czyli dla dziewczyn płaszcze przeciwdeszczowe, dla nas nic…) ubraliśmy dziewczynki w kurtki i ruszyliśmy dalej. Widok z wieżyczki może nie jest powalający, można jednak przyjrzeć się rzece Bóbr.
Perła Zachodu znajduje się w sąsiedztwie jeziora Modre na Pogórzu Izerskim. Według informacji z górskiego przewodnika powstało w 1927 roku. Budynek zbudowano na skraju urwiska, co dodaje mu uroku. W Perle Zachodu można zarówno zarezerwować nocleg, zjeść obiad czy napić się kawy, jak również odpocząć po wędrówce – w środku budynku lub na zewnątrz, na tarasie. Z tarasu można podziewać malowniczą rzekę Bóbr oraz kładkę na tej rzece.
Następnym ciekawym etapem spaceru jest punkt widokowy Trafalgar. Trzeba odbić nieco w prawo, zgodnie z oznaczeniami i po kilku krokach znajdziemy się na platformie widokowej umiejscowionej na skale o nazwie Urwista (nazwa pochodzi od urwiska, które znajduje się zaraz pod skałą). Można stamtąd podziwiać Borowy Jar oraz wzgórza. Warto tu podejść, zwłaszcza że to raptem parę kroków. Tylko uwaga na dzieciaki, szczególnie te małe. Barierki są skonstruowane w sam raz, by ruchliwa dwulatka przez nie przeszła… Na szczęście Didulec była tam na „szelkach” i choć próbowała przełazić, uniemożliwiliśmy jej to. :)
Po około 4 km (czyli dla nas po przejściu ponad godziny drogi) szlaki znowu się łączą (zielony z żółtym). Dokładnie na wysokości elektrowni wodnej Bobrowiec IV. Do samej Perły Zachodu idzie się już dnem wąwozu, z kładkami i mostkami. Po około 10 minutach wyłania się przed nami ONA! A właściwie on, bo to Gościniec. ;) Czyli Perła Zachodu. Co najpierw przykuwa wzrok? Oprócz licznych śmietników ustawionych przy skałkach… piękna kamienna wieżyczka.
Dalej szlak wiedzie bardzo przyjemną leśną ścieżką, szczytem góry Siodło. W miejscu, gdzie znajdują się ruiny świątyni Apollina (do których zaraz wrócę), ścieżka się rozwidla. Można iść nieco w dół (Ścieżką Poetów) albo prosto (zielonym szlakiem do Perły Zachodu). My oczywiście wybraliśmy szlak zielony. Z prawej strony jest tabliczka informująca o tym, że mieści się tam świątynia Apollina. Należy wejść ścieżką w las (około 50 metrów). No dobra, my tam poszliśmy i oprócz tablicy informacyjnej i kilku kamieni nie zauważyliśmy żadnej świątyni…
Trzeba jednak wspomnieć, skąd ta świątynia tam się wzięła. W XVIII w. na górze Siodło zbudowano leśny park romantyczny(!). Były tam pawilony, altanki i ławeczki. Wzniesiono też świątynie Apollina oraz Helikon (budowlę wzorowaną na greckiej świątyni). Dodatkowo w okolicy postawiono kamienne ławy, stoły oraz posągi greckich muz. Wszystko to na cześć króla Fryderyka Wielkiego. Niestety po II wojnie światowej kompleks popadł w całkowitą ruinę. Tak jak pisałam wyżej, po świątyni ani widu, ani słychu. Tak że taka ciekawostka, że w Jeleniej Górze była taka mała antyczna Grecja. :)
Do powyższej wspomnianego Ogrodu Muz nawiązuje wspomniana Ścieżka Poetów, która też powstała w XVIII wieku. Ścieżka prowadziła szlakami z pięknymi widokami na góry (i nadal prowadzi, tylko teraz trasa jest zarośnięta drzewami).
„Cudowne źródełko” wypływa z Góry Kaplicznej. W dawnych czasach wierzono, że ma moc wykrywania zdrady małżeńskiej, zmuszania pijącego tę wodę do prawdomówności czy też „potrafiła” udowadniać winę. Ciekawa jestem, czy osoby tak chętnie pobierające wodę z tego źródła o tym wiedzą… :D Tak czy inaczej, znalazłam informację, że woda ze źródła jest smaczna (nie wiem, bo nie próbowaliśmy) jednak nie ma informacji, jakoby miała lecznicze właściwości. Piszę o tym celowo… żeby tak się zastanowić przed jej wypiciem. Bo jeszcze jakieś kłamstewka na wierzch wyjdą, a zdrowiu ta woda nie pomoże. :D
Kilka kroków za źródełkiem szlaki się rozgałęziają. Szlak żółty (asfaltowy) prowadzi dalej prosto, a szlak zielony skręca w lewo. Przed nami ukazują się schody – z pozoru dość strome, ale dojście pod Górę Kapliczną zajmuje tylko chwilę. Same w sobie wyglądają klimatycznie. Do tego jest tam zamieszczona informacja, że wchodzimy na Ścieżkę Poetów. Ochoczo pokonaliśmy schody – szczególnie Didulec, która jak widzi schody, to cała trzęsie się z radości. Trasa wiedzie przez las ziemistą drogą pod górę, ale bez ostrych przewyższeń. To jest tak naprawdę najostrzejsze podejście na całej trasie.
Ta 33-metrową budowla robi ogromne wrażenie. Wiadukt został oddany do użytku w 1866 roku i służy do dziś. Można zejść schodkami w stronę rzeki Bóbr na punkt widokowy, żeby przyjrzeć się wiaduktowi bliżej. Didulec, która (gdy zeszliśmy z wieży) zmieniła już sposób wędrowania na swoje nogi i szelki asekuracyjne, była w swoim żywiole. Uwielbia schody…
Parę minut później dotarliśmy do Cudownego Źródełka. I w tym miejscu dopowiem, że od wiaduktu do źródełka szlak zielony i żółty na moment się łączą. Co do samego źródełka, oczywiście ma ono swych fanów, którzy nabierają stamtąd wody na zaś (specjalnie przywożą puste baniaki i je napełniają). My do takich spraw podchodzimy sceptycznie i raczej unikamy kontaktu z taką wodą.
My ruszyliśmy dalej. Trzymając się zielonego szlaku (dobra, ja go pilnowałam, bo Małż z początku poprowadził nas na jakieś skały…), mieliśmy dotrzeć do następnego punktu, czyli Mostu Kolejowego nad Bobrem. I tutaj zawierzyłam Małżowi i poszliśmy za nim. No i zgubiliśmy na moment szlak… Więc pamiętajcie: przy zejściu z wieży na zielony szlak, trzymajcie się oznaczeń. Warto… bo my jakimiś chaszczami i stromym zboczem, ledwo, bo ledwo, ale dotarliśmy pod wiadukt.
Znalazłam informację, że na Wzgórzu Krzywoustego w XIII wieku istniał zamek. Przed drugą wojną światową była tam gospoda i kręgielnia. Obecnie stoi tam wieża widokowa (która kiedyś pełniła funkcję wieży strażackiej – taką informację otrzymaliśmy od tego przewodnika, z którymi mijaliśmy się raz po raz). Wstęp na wieżę jest bezpłatny. Dla turystów jest dostępna w godzinach 8:00–20:00 (od listopada do marca można do niej wejść między 8:00 a 16:00). Wieża ma wysokość 35 metrów. Na taras widokowy prowadza kręte schody. Ze szczytu przy dobrej pogodzie widać Karkonosze, Góry Kaczawskie i Kotlinę Jeleniogórską. Pod wieżą znajdują się wiata i ławki. Można tam odpocząć.
Z początku ciężko nam było odnaleźć właściwą drogę z galerii na szlak, więc podążaliśmy w kierunku wzgórza Krzywoustego, które było jednym z punktów naszej wyprawy. Po chwili znaleźliśmy oznakowania szlaków i wiedzieliśmy już, że jesteśmy na dobrej drodze. Morale było średnie ze względu na upał. Ale chwila moment i dotarliśmy do pierwszej atrakcji, czyli do tzw. Kałdki na Kamiennej. I to tu spotkaliśmy pana przewodnika, który oprowadzał pewną panią po okolicy. Pan przewodnik, bardzo miły i uprzejmy, mówił dużo i chciał nas zainteresować samą kładką i rzeką Kamienna. Ale my – żądni przygód i widoków – pospieszyliśmy ku wzgórzu Krzywoustego.
Przed wejściem na wzgórze znajduje się spory, darmowy parking… to właśnie ten, na którym powinniśmy zaparkować. Ale cóż…
Przed nami pojawiło się rozdroże: w prawo żółty szlak do Perły Zachodu, prosto zielony szlak na Wzgórze Krzywoustego. Oczywiście my wybraliśmy trasę w górę, przed siebie. W tym miejscu dołączył do nas pan przewodnik z towarzyszką, który stanowczo odradzał mi pójście z Didulcem ścieżką na skróty, ponieważ na pewno nie damy rady. My spojrzeliśmy po sobie i mówimy: „Panie! My to już zaprawieni w boju, nie takie szczyty już zdobyte!”. No i Didulec do nosidła i ruszyliśmy skrótem na wzgórze. Czemu zależało nam na tym wzgórzu? Bo stoi tam przepiękna wieża „Grzybek”. Wieża, na którą można wejść za darmo i podziwiać Sudety!
Perła Zachodu
Z centrum Jeleniej Góry do Perły Zachodu wygodną, asfaltową drogą przez Borowy Jar (wg mapy idzie się godzinę) prowadzi żółty szlak. Zielony szlak natomiast wiedzie przez górę Siodło (wg mapy przejście trasy zajmuje 1 godzinę i 30 minut). My wybraliśmy szlak zielony. Wiem, że jest też gdzieś ukryty szlak prowadzący wzdłuż rzeki Bóbr, zboczem góry Gapy. Tu jednak opiszę szlak zielony i żółty – bo te drogi wypróbowaliśmy. :)
Gościniec Perła Zachodu to jedno z tych miejsc, które od dawna miałam na swojej liście „miejsc do odwiedzenia”. I w końcu, w pewną sierpniową, słoneczną sobotę się udało! Plan był prosty. Wstajemy o 6:00, jemy szybkie śniadanie i o 7:00 jesteśmy już w drodze. Google Maps wskazywał, że trasa z Wrocławia do Jeleniej Góry (bo tam znajduje się Perła Zachodu) zajmie nam ok. 1 godziny i 40 minut. Dlatego obliczyłam sobie, że o najpóźniej 9:00 będziemy już na szlaku. Ale wiadomo! Plany planami, a głupiemu radość. 🤔 Czy jakoś tak 😉
Wstaliśmy o 6:00, to się zgadza! Ale mimo przygotowania części ekwipunku dzień wcześniej szykowanie prowiantu i pakowanie zajęło nam trochę dłużej. A bo tutaj młodzież głodna, a bo Małż jeszcze kąpiel, a tu nosidła nie ma i trzeba znaleźć… Taki zorganizowany brak organizacji. Można się przyzwyczaić. Tak więc ruszyliśmy dopiero po 8:00. Trasa rzeczywiście zajęła nam ponad półtorej godziny. Mapa jednak poprowadziła nas w ślepy zaułek, wiec musieliśmy nieco improwizować, szukając parkingu. Auto zostawiliśmy w Galerii Sudeckiej i ruszyliśmy na szlak.
Zapraszamy na: